Dzień szósty
Co za wpadka…
Wstałam rano było koło szóstej, ale byłam tak zaspana, że jeszcze w ogóle nie
kontaktowałam, a bardzo chciało mi się siku, jak nic to zasługa wczorajszego
piwa o smaku tequili, więc w pół przytomna podążyłam do łazienki, gdy stanęłam
jak wryta i poczułam gorąco rozpływające się po moim ciele gdy zobaczyłam
wycierającą się po prysznicu Julię. Wiedziałam, że zamek jest zepsuty, obie
dziewczyny uprzedziłam o tym, a mimo to nawet nie zapukałam tylko się
wpakowałam jakbym sama tu mieszkała. Zmieszanie jakie mnie ogarnęło nie
pozwoliło mi nawet wydusić z siebie słowa, to Julia pierwsza powiedziała jak
gdyby nigdy nic:
- Co tam?
- Yyy…,
przepraszam…, nie wiedziałam…, że no…, że łazienka…
- Jest zajęta?
– Odpowiedziała jak gdyby nic się nie stało.
- Yyy…, tak…
- Zaraz wychodzę,
nie krępuj się.
Oparłam się o
umywalkę nie wiedząc do końca co począć, a Julia spokojnie kończyła wycieranie
swojej skóry o jasnej karnacji, myślałam że ta chwila się nie kończy, myśli o
zakłopotaniu ciągle kołatały mi w głowie, a zaczęły się już pojawiać też takie,
które krytykowały ją za tak długie wycieranie, gdy mój pęcherz tak napierał na
mnie.
Założyła
jeszcze na siebie jeden ze swoich kompletów czarnej bielizny składający się z
biustonosza i czegoś w rodzaju stringów i tak wyszła z łazienki. A ja
pozostałam w niej sama ze swoim rozpalonym ze wstydu ciałem. Przypomniało mi
się też co kiedyś powiedziała Marta, choć dotyczyło to czegoś zupełnie innego,
nie do końca pamiętam czego, ale powiedziała wtedy ”niech się wstydzi ten kto
widzi”, jej jak te słowa teraz do mnie pasują.
Gdy wyszłam
Julita siedziała na łóżku w samej bieliźnie przeglądając portale
społecznościowe w smartfonie. Usiadłam obok i jeszcze raz ją przeprosiłam.
- Nie ma za
co, nie Twoja wina że zamek od środka nie działa, a po za tym to jesteśmy
kobietami i jesteśmy tak samo zbudowane, nie mam nic czego ty nie masz, a Ty
nie masz nic czego mi brakuje i nie zadręczaj się tym, bo mi też i Oldze
również może się zdarzyć, że wparujemy do łazienki kiedy ty będziesz brała
prysznic. Żyjemy w akademiku takie rzeczy mają miejsce – położyła mi w tym
czasie dłoń na ramieniu, po czym jeszcze dodała – choć przytul się, żebyś
wiedziała że się nie gniewam i Ty również nie masz się za co winić.
Z lekkim
oporem przytuliłam się do niej, Julita pogładziła mnie po plecach w geście
podniesienia na duchu.
- No dobra
może zrobimy coś do jedzenia, wybierasz się na rozpoczęcie roku?
- No tak.
- No to się
zbieraj, ja zaraz się ubieram.
Ten dzień był
dla mnie zdecydowanie ponad moje tempo życia. W sumie ledwo zdążyłyśmy na
rozpoczęcie roku, a po drodze nie mogłam znaleźć żadnego tematu jakim mogłabym
nawiązać rozmowę z Julią, nie potrafiłam też rozwinąć tematów jakie ona
poruszała. Cały czas czułam się źle z tym co się stało rano.
Na wieczór
zorganizowałyśmy sobie butelkę różowego kalifornijskiego wina, którą we trzy
błyskawicznie opróżniłyśmy w toastach za pomyślne przejście semestru.
Po wszystkim
poprosiłam dziewczyny, abym to ja się umyła jako pierwsza, chcę jak najszybciej
zakończyć ten dzień i zasnąć, liczę że to mi pomoże wrócić do normalności
jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz