czwartek, 23 lutego 2017

Pamiętnik Studentki cz 10

Dzień dwunasty tydzień drugi

Wyjechałam po Pawła na dworzec, dziewczyny poleciły mi Łazienki Królewskie, jako świetne miejsce na spacer i spędzenie czasu z chłopakiem i też zrobiłam. Miałam troszkę problemów z dojazdem troszkę źle wsiedliśmy na początku, ale telefon do Julii rozwiązał problem, sprawdziła jak się wykaraskać z tego i dotrzeć na miejsce.
Park, hmm wspaniałe miejsce, mało powiedziane cudowne, bardzo zadbane, każdy krok był przyjemnością, a jeszcze w towarzystwie Pawła wyjątkowy. Gdy siedzieliśmy wtuleni na ławce podeszły do nas dzikie kaczuszki w nadziei, że je czymś poczęstujemy, widziałam że to dość popularna praktyka szczególnie u rodzin z dziećmi, kaczuszka podchodzi do niewiele większego szkraba, który wystraszony zbliżającym się ptakiem wyrzuca kawałek pieczywa, a wszystkie zebrane na uczcie ptaki kierują się za spadającym kawałkiem.
Bardzo brakowało mi Pawła przez te kilka dni, a przecież takie rozłąki będą dłuższe nie będzie przyjeżdżał co tydzień na każdy mój wolny weekend, musiałam się nim nacieszyć do pełna, nie miałam też sumienia ganić go za to, że jego ręka sięga nieco za nisko niekiedy masując mi pośladek, ale i mi tego dotyku brakowało.
Poszliśmy też do małej pizzerii, zamówiliśmy średnią capriciose co zaspokoiło mój głód jak i Pawła sądząc jego przeciąganiu na krześle. Nie pozwolił mi zapłacić. Przyszła już tylko pora na wizytę w akademiku.
Dojechaliśmy już bez problemów, bez problemów także weszliśmy, na recepcji nikt nic nie mówił. W pokoju była tylko Julita, przywitała nas miłym uśmiechem wyłaniającym się zza książki, do której włożyła zakładkę i poderwała się w naszą stronę.
- Cześć, Julita jestem, chłopak Kaśki. – Niebyło to pytanie bardziej stwierdzenie.
- Tak, miło mi, Paweł.
- Nie będę wam przeszkadzać czuj się jak u siebie.
- Dzięki.
- To moje łóżko, a tam jest miejsce Olgi, ale chyba gdzieś wyszła.
- Tak poleciała po żel pod prysznic i parę innych rzeczy których nie zabrała jednak z domu. – Po dodaniu tych innych rzeczy puściła do mnie oko z zadziornym uśmiechem.
- Napijesz się czegoś?
- Hebraty.
- A może czegoś mocniejszego? – Pytanie doleciało ze strony Julii.
- Czeka mnie jeszcze powrót, ale może innym razem.
- Długi się znacie, znaczy chodzicie ze sobą, Kaśka nic mi o sobie nie mówi, a pewnie często piszecie ze sobą, o Tobie to może raz coś wspomniała, ale zaraz skończyła temat.
- Znamy się trzy lata, a dwa i pół roku jesteśmy razem.
- Całkiem długo, no już nie przeszkadzam. – To powiedziała gdy nadziała się na moje spojrzenie.
 W akademiku brakowało nam już prywatności, a czas zleciał nieubłaganie i nadeszła pora by Paweł wracał do domu. Wychodząc Julita zapewniła go żeby śmiało przyjeżdżał jak tylko ma ochotę, a przed samym wyjściem wpadła jeszcze Olga. Zdążyłam ich tylko sobie przedstawić i wyszliśmy by zdążyć na powrotny PKS.
Gdy wracałam, serce mi waliło mocno, moje samopoczucie ogarną smutek, czułam się samotna jakby mi kogoś odbierano. Jak wróciłam do akademika zalałam się łzami, Olga brała w tym czasie prysznic, a Julita od razu zobaczyła że coś jest nie tak zjawiła się momentalnie koło mnie. Jakby z góry znała powód moich łez zapewniając mnie o jego powrocie i o następnym spotkaniu, które mogę umówić kiedy tylko będę chciała.

To wsparcie z jej strony wypełniło trochę tą pustkę, ale gdy się położyłam jeszcze kilka łez napłynęło mi do oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz