Dzień dwunasty
tydzień drugi
Wyjechałam po
Pawła na dworzec, dziewczyny poleciły mi Łazienki Królewskie, jako świetne
miejsce na spacer i spędzenie czasu z chłopakiem i też zrobiłam. Miałam troszkę
problemów z dojazdem troszkę źle wsiedliśmy na początku, ale telefon do Julii
rozwiązał problem, sprawdziła jak się wykaraskać z tego i dotrzeć na miejsce.
Park, hmm
wspaniałe miejsce, mało powiedziane cudowne, bardzo zadbane, każdy krok był
przyjemnością, a jeszcze w towarzystwie Pawła wyjątkowy. Gdy siedzieliśmy
wtuleni na ławce podeszły do nas dzikie kaczuszki w nadziei, że je czymś
poczęstujemy, widziałam że to dość popularna praktyka szczególnie u rodzin z
dziećmi, kaczuszka podchodzi do niewiele większego szkraba, który wystraszony
zbliżającym się ptakiem wyrzuca kawałek pieczywa, a wszystkie zebrane na uczcie
ptaki kierują się za spadającym kawałkiem.
Bardzo
brakowało mi Pawła przez te kilka dni, a przecież takie rozłąki będą dłuższe
nie będzie przyjeżdżał co tydzień na każdy mój wolny weekend, musiałam się nim
nacieszyć do pełna, nie miałam też sumienia ganić go za to, że jego ręka sięga
nieco za nisko niekiedy masując mi pośladek, ale i mi tego dotyku brakowało.
Poszliśmy też
do małej pizzerii, zamówiliśmy średnią capriciose co zaspokoiło mój głód jak i
Pawła sądząc jego przeciąganiu na krześle. Nie pozwolił mi zapłacić. Przyszła
już tylko pora na wizytę w akademiku.
Dojechaliśmy
już bez problemów, bez problemów także weszliśmy, na recepcji nikt nic nie
mówił. W pokoju była tylko Julita, przywitała nas miłym uśmiechem wyłaniającym
się zza książki, do której włożyła zakładkę i poderwała się w naszą stronę.
- Cześć,
Julita jestem, chłopak Kaśki. – Niebyło to pytanie bardziej stwierdzenie.
- Tak, miło
mi, Paweł.
- Nie będę wam
przeszkadzać czuj się jak u siebie.
- Dzięki.
- To moje
łóżko, a tam jest miejsce Olgi, ale chyba gdzieś wyszła.
- Tak
poleciała po żel pod prysznic i parę innych rzeczy których nie zabrała jednak z
domu. – Po dodaniu tych innych rzeczy puściła do mnie oko z zadziornym
uśmiechem.
- Napijesz się
czegoś?
- Hebraty.
- A może
czegoś mocniejszego? – Pytanie doleciało ze strony Julii.
- Czeka mnie
jeszcze powrót, ale może innym razem.
- Długi się
znacie, znaczy chodzicie ze sobą, Kaśka nic mi o sobie nie mówi, a pewnie
często piszecie ze sobą, o Tobie to może raz coś wspomniała, ale zaraz
skończyła temat.
- Znamy się
trzy lata, a dwa i pół roku jesteśmy razem.
- Całkiem
długo, no już nie przeszkadzam. – To powiedziała gdy nadziała się na moje
spojrzenie.
W akademiku brakowało nam już prywatności, a
czas zleciał nieubłaganie i nadeszła pora by Paweł wracał do domu. Wychodząc
Julita zapewniła go żeby śmiało przyjeżdżał jak tylko ma ochotę, a przed samym
wyjściem wpadła jeszcze Olga. Zdążyłam ich tylko sobie przedstawić i wyszliśmy
by zdążyć na powrotny PKS.
Gdy wracałam,
serce mi waliło mocno, moje samopoczucie ogarną smutek, czułam się samotna
jakby mi kogoś odbierano. Jak wróciłam do akademika zalałam się łzami, Olga
brała w tym czasie prysznic, a Julita od razu zobaczyła że coś jest nie tak
zjawiła się momentalnie koło mnie. Jakby z góry znała powód moich łez zapewniając
mnie o jego powrocie i o następnym spotkaniu, które mogę umówić kiedy tylko
będę chciała.
To wsparcie z
jej strony wypełniło trochę tą pustkę, ale gdy się położyłam jeszcze kilka łez
napłynęło mi do oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz